czwartek, 31 maja 2012

Hity vs kity. Pielęgnacja twarzy cz. II

Hej kochane dziewczyny!

Dziś bez zbędnego gadania, część druga o hitach i kitach w pielęgnacji twarzy które ostatnio stety/niestety miałam możliwość wypróbowania.

Ziaja Sopot Spa krem ujędrniający na dzień +30 vs Soraya krem półtłusty przeciwzmarszczkowy z kiełkami pszenicy


A więc zacznę od hitu, którym w tym przypadku jest krem Ziaja Sopot SPA.
W tym 50 mililitrowym praktycznym opakowaniu producent zamknął prawdziwe cacko o fajnej konsystencji i miłym dla oka kolorze okraszającym w nienachalny, przyjemny zapach.
Krem kupiłam za namową znajomej, która zapewniała mnie o jego niezłych właściwościach nawilżających. Jednak uprzedziła mnie, że jeżeli spodziewam się spektakularnego efektu ujędrnienia to nie mogę wiele oczekiwać po tym kremie, ale ja sięgając po niego nie oczekiwałam żadnego ujędrnienia, bo moja skóra trzyma się niekiepsko, chodziło mi wyłącznie o nawilżanie.  Krem zrobił na mnie spore wrażenie swoim składem. Przede wszystkim laminaria digitata, pelvetia canaliculata etc, zamknięte w pudełeczku za 8.99PLN -coś niesamowitego, a w dodatku nasza rodzima produkcja. Krem jest fantastyczny!! Już po pierwszej aplikacji, gdy obudziłam się rano moja twarz wyglądała na gładką, świetlistą, sprawiała wrażenie wypoczętej (produkt dostępny w wersji na dzień i na noc, ja posiadam tę drugą jednak nie różnią się zbytnio składem). Miłym zaskoczeniem jest to, że już w chwili aplikacji pojawia sie bardzo przyjemne uczucie nawilżenia które zostaje z nami aż do rana. Krem po zostawia dosyć specyficzny film na skórze, ale nie jest to jakaś nieprzyjemna lepka  maź, tyko taka przyjemna kołderka-jak to określiła jedna z recenzentek kremu. Dużym plusem jest to, że doskonale radzi sobie z suchymi skórkami (czyni je wręcz kompletnie niewidocznymi) którymi obdarował mnie żel do mycia twarzy od Lirene opisany w poście poprzednim. 
Co do ujędrnienia zgadzam się zupełnie z moją znajomą. Szału nie ma, ale nie mogę powiedzieć, ze nie zrobił kompletnie nic pod tym kątem, bo zauważyłam ,że moja skóra jest nieco bardziej sprężysta i elastyczna.  Nie wiem jak radzi sobie z działaniem przeciwzmarszczkowym, cóż może za kilka lat będę w stanie coś o tym powiedzieć.
Reasumując w swojej klasie cenowej to absolutny hit. Warto mieć go w swojej kosmetyczce nawet chociażby krem "awaryjny". Kolejnym plusem jest jego powszechna dostępność oraz ładny koloryt. kremik polubił się z moją buzią BARDZO!! W ogóle to tak sobie myślę, że ta nasza Ziaja to oferuje nam albo prawdziwe hity albo prawdziwe kity. Testowałam wiele kosmetyków tej firmy ze względu na to, że lubię polskie kosmetyki za ich cenę i jakość . W przypadku Ziaji nie spotkałam się z  "pośrednikiem" pomiędzy produktem bardzo dobrym, a produktem bardzo kiepskim. Tak więc albo wielkie WOW albo wielka klapa. Takie zdanie mam ja. Czy Wy uważacie podobnie?


Niestety nie zawsze bywa kolorowo. Będąc w domu coś mnie podkusiło i podkradłam mamie półtłusty krem przeciwzmarszczkowy z kiełkami pszenicy firmy Soraya.  Bez wątpienia jest to moja największa kremowa porażka tego roku. Po pierwszym zastosowaniu myślałam, że na mojej twarzy wylądował jakiś kwas. Skóra nabrała wiśniowego koloru, a dodatkowo strasznie piekła. W przeciągu kilku chwil udało mi się zmyć to cholerstwo z buzi, ale reakcja uczuleniowa i podrażnienie utrzymywało się znacznie dłużej. uczulam dziewczyny-parabeny wysoko w składzie !!!Podczas mojej krótkiej przygody z produktem udało mi się dostrzec jego jedyny plus -konsystencja nie za gęsta, nie za rzadka. Nie mam pojęcia ile krem kosztował, bo jak mówiłam krem został podprowadzony z łazienki mojej mamy, a po jego działaniu nie zależało mi na tym by dowiedzieć się ile kosztuje taka "przyjemność".




W kwestii kosmetycznej basta.
Ostatnio nałogowo wybielam męskie katanki, stare spodnie, kombinuję, wymyślam  tworzę -efekty wkrótce, póki radochy mam co niemiara. Jednak coś kosztem czegoś. Chlor okropnie wysuszył mi ręce, przez co towarzyszy mi okropne uczucie ściągnięcia skóry dłoni. Potrzebuje jakiegoś kremu dogłębnie i silnie nawilżającego w rozsądnej cenie. Możecie coś polecić?

piątek, 25 maja 2012

Hity vs. kity. Pielęgnacja twarzy.

Hej kochane dziewczyny.

Dzisiejszy post jak w tytule, będzie poświęcony hitom i kitom w kwestii pielęgnacji twarzy. Będą zachwyty, ochy plus achy. Nie zabraknie też rozczarować.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się jaki kosmetyk sprawdził się u mnie, a jaki jest wg. mnie klapą zapraszam serdecznie do czytania posta.

Na początku chcę podkreślić, że każda opinia dotycząca przedstawionych kosmetyków jest moją subiektywną opinią, nie dam sobie uciąć ręki za to jak sprawdzi się dany kosmetyk u każdej z Was, bo jak wiadomo każda skóra inaczej toleruje poszczególne składniki.
 Dodam tylko, że moja cera należy do problematycznej i wrażliwej skłonnej do podrażnień. Moim problemem jest przesuszona skóra w strefie "T" ( większość z Was zapewne ma odwrotny problem-tłusta skóra w strefie "T") oraz pojawiające się często niespodzianki (obecnie zdecydowanie rzadziej) które jak teraz zaobserwowałam nie są zmianami trądzikowymi, a wynikiem nieodpowiedniej pielęgnacji oraz złej diety (nadmiar czekolady i ostrych potraw, no i oczywiście papierochy- chyba nie ma nic gorszego dla skóry)

Ok. Zaczynamy. Na pierwszy ogień idą żele do mycia twarzy.

Zacznę od mojego hity w tej kategorii. Jest nim znany już z wcześniejszego postu AA Help Cera Atopowa Krem-żel do mycia twarzy. 


Producent stworzył tez krem-żel z myślą o skórze nadwrażliwej, skłonnej do podrażnień, podatnej na przesuszanie i źle tolerującej typowe kosmetyki. Zgodnie z zapewnieniami producenta zawarte w żelu cenne związki lipidowe zapobiegają przesuszeniu skóry, intensywnie ją regenerują i chronią. Bogaty w kwas glicyryzynowy ekstrakt z lukrecji oraz alantoina i D - pantenol łagodzą podrażnienia, przywracając skórze komfort. 
Rzadko mi się to zdarza ale muszę w tym wypadku przyznać, ze producent dotrzymał swojej obietnicy w 100%. 
Żel dobrze radzi ze zmywaniem makijażu, jest lekki delikatny, z powodzeniem mogę myć nim oczy bez  efektu królika. Po umyciu buzia jest gładka, dobrze nawilżona. W znacznym stopniu zmniejsza zaczerwienienie, działa uspokajająco i łagodząco na skórę twarzy. Buzia jest ładnie wyciszona. Dużym plusem jest jego konsystencja, która przypomina krem oraz to, ze jest absolutnie pozbawiony zapachów, barwników i parabenów. Dyskusyjna  wydaje się kwestia zawartości Paraffinum Liquidum, która może być potencjalnym zapychaczem. Ja uważam, że jest właściwie obojętna dla skóry. Jest to substancja który powszechnie występuje w artykułach przeznaczonych dla wrażliwców. Jej zawartość ma hamować odparowywanie wody z naskórka (dlatego też w przypadkach cer tłustych może zapychać). Niektórym może nie przypaść do gustu ze względu na to, że się nie pieni. Otóż tu mam dobra informację. Śledząc skład zawartości tubki można zauważyć, ze nie występuje tu SLS  (sodium lauryl sulfate) który jest odpowiedzialny właśnie za wytworzenie się pięknej piany. I chyba na tym plusy jego zawartości  w kosmetykach się kończą. Jest to silny detergent występujący powszechnie w przemyśle chemicznym, bardzo często uczulający i podrażniający, zaburzający pracę gruczołów łojowych. Oprócz tego, że występuje w kosmetykach jego obecność możemy dostrzec w płynach do podłóg, w płynach do mycia naczyń i innej chemii czyszczącej. Dobra, do składów kosmetyków jeszcze wrócimy teraz skupmy się na działaniu żelu. Kolejnym plusem mojego ulubieńca jest to, że nie powoduje uczucia napiętej, szorstkiej skóry. Co ważne. Przy regularnym stosowaniu można zauważyć rozjaśnienie kolorytu skóry. Buzia wydaje się być bardziej promienna, .
 Na koniec dodam, że żel jest dosyć wydajny, tubka praktyczna a cena śmiesznie niska około 13 PLN . Jeśli masz cerę zbliżoną do mojej mogę z czystym sumieniem polecić Ci ten produkt.

Teraz produkt który popędziłam kupić pod wpływem pozytywnych opinii kosmetyczek oraz wielu wizażanek.
Porażka dla mojej skóry. Wg laboratorium
 Lirene  żel zapobiega uczuciu suchości i "ściągnięcia" skóry po umyciu. Niestety, z całym szacunkiem dla laboratorium dr Ireny Eris, ale to chyba jakiś żart tudzież trafiła nie niego odpowiednia etykieta. Żel wysusza niesamowicie. Po pierwszym użyciu buzia była zaczerwieniona i strasznie ściągnięta. Jeżeli chcecie go przetestować  koniecznie zaopatrzcie się w jakiś dobry "nawilżacz", bo uczucie to jest nie do zniesienia. Dzięki niemu zobaczyłam jak wyglądają suche skórki które po nałożeniu makijażu przypominają spękana ziemie. To nie było fajne doświadczenie.  Ponadto spowodował u mnie wysyp "kaszki" i zaskórniaków. 
Stanowcze NIE powiedziałam jednak dopiero wtedy gdy pod skórą zaczęły pojawiać się bolesne gulki, które potem zamieniały się w malutkie strupki. Nie wiem czego to może być skutek, ale zgaduję, że po prostu kiepsko oczyszcza i stąd te wszystkie niespodzianki.  Według mnie produkt kompletnie nie spełnia swojej funkcji. Jedynym plusem jest cena, duże opakowanie i łatwa dostępność. 

Po żelach kolej na płyny micelarne.

Przechadzając się pewnym popołudniem po ulicach mojego miasta w jednym z okien aptecznych zobaczyłam zestaw promocyjny firmy Iwostin. W skład zestawu wchodził własnie płyn micelarny i krem, oba produkty przeznaczone do cery naczynkowej ( w spadku po mamie dostałam rozszerzone naczynka w okolicach płatków nosa). Szukałam wtedy tańszego odpowiednika dla idealnego płynu micelarnego z Biodermy. No i oczywiście Agnieszka głupieje gdy widzi promocje. Zestaw szybko znalazł się w moim posiadaniu.


Oczywiście zaślepiona ceną zestawu (27.99PLN) nie zauważyłam, że płynu nie należy używać do demakijażu oczu.  Jeśli chodzi o płyny micelarne to chyba pierwszy taki produkt jaki miałam. Zawsze myślałam, że każdy płyn do tego się nadaje. Cóż moja gafa. Z resztą dziwne by było gdyby produktem do cery naczynkowej można było zmywać oczy. W końcu to produkt specjalistyczny. Tak?
Zmierzając do meritum. produkt więcej szkodzi niż pomaga. Nie zauważyłam, żeby rumień w okolicach nosa się zmniejszył. Jednak po aplikacji tego płynu czuję przez kilka chwil dosyć nieprzyjemne szczypanie, zwłaszcza w okolicach policzków. Po kilku aplikacjach szczypanie przerodziło się w pieczenie, a na koniec moja twarz przybrała kolor komunistycznej czerwieni. Ponadto stosowany w okolicach oczu, wywołuje łzawienie, czyli podrażnia spojówkę. Zostawia jakiś dziwny lepiący się film na twarzy, w efekcie czego nasza twarz jest kleista i błyszcząca. 
A miał być. taki hipoalergiczny i micelarny według mojej subiektywnej opinii w żadnym wypadku nie nadaje się dla wrażliwców i naczynkowców. 

Kilka postów do tyłu pisałam Wam, że pod wpływem zafascynowania firmą AA, a dokładniej krem-żelu o którym wcześniej pisałam kupiłam płyn micelarny z serii Ultra Odżywianie.
Używam tego produktu stosunkowo niedługo, ale chyba lubię w nim wszystko, a najbardziej cenę (ok 12 PLN za 250ml!). Płyn świetnie sobie radzi ze zmywaniem makijażu i do tego specyficznie pachnie (zapach kojarzy mi się z czymś, ale póki co nie mogę odszukać w mojej głowie co to może być). Specyfik o dziwo wydajny. Dziwi mnie w nim jedna rzecz, że podczas stosowania go wytwarza się lekka piana i nie wiem skąd ona się bierze, co prawda fakt ten nieznacznie mnie irytuje,ale wobec jego plusów jestem w stanie mu to wybaczyć.  Płyn nie napina i nie przesusza skóry (ale też nie nawilża jej jakoś spektakularnie)  nie pozostawia też okropnego tłustego filmu na buzi. Skład też ma całkiem przyjazny, nie zawiera zbędnej chemii. Myślę, że nadaje się do cery wrażliwej.  Nie podrażnia. Plusem jest to, że dobrze się sprawdza przy demakijażu oczu. Nie wywołuje łzawienia, nie podrażnia skóry wokół oczu. 

To tyle w części pierwszej.
 Miałam zamiar przedstawić w tym poście także hity i kity w kategorii krem oraz peeling, ale ze względu na rozwlekłość posta postanowiłam temat ten podzielić na dwie części. 

A jaki produkt jest Waszym ulubionym w kwestii pielęgnacji twarzy? 


Pozdrawiam
Adziks :)




środa, 23 maja 2012

Szperaczka

Hej kochane dziewczyny !

Za oknem skwar. Piękne lato mamy w maju, szkoda tylko, że widmo sesji przytłacza tą kolorową rzeczywistość. No cóż, trzeba żyć.
W ramach odpoczynku od kodeksów, ustaw, podręczników i innych skarbnic wiedzy wybraliśmy się z moim przyszłym mężem na ciuchy.

Ja jako fanka ciuchlandów jak zwykle nie mogłam się oderwać od szperania.
Tyle pięknych rzeczy wpadło w moje ręce, a ja niestety nie mogłam sobie na wszystko pozwolić, bo miesiąc maj założył mi kaganiec budżetowy. Aktualnie jesteśmy zainteresowani kupnem auta, co by w końcu uzyskać namiastkę niezależności ( dobra i ta transportowa).  Tak więc -ćwiczę asertywność sama z sobą.  Jednak kilka rzeczy trafiło do mojego koszyka, bo chyba by mi serce pękło z zazdrości i żalu gdybym widziała, ze kto inny ma je w swoim koszyku. Z resztą sami zobaczcie:


Fukusjowa kiecka Oasis 3.75 PLN 
Czerwone rurki H&M z podwyższanym stanem 2 PLN  (ja kurdupel, muszę je nieco skrócić)

Motylkowa tuniczka Stradivarius 3.50PLN 
Od razu skojarzyła mi się z wakacjami i plażą.
Uwierzcie zdjęcie nie oddaje jej rzeczywistego uroku !
Bluzeczka mgiełka Wallis 9 PLN


Koronkowa kiecuszka 2PLN
Ta już została lekko "stuningowana" przeze mnie. Kupiłam ją jako rozkloszowaną, ciężką kiece w  rozmiarze 46, w życiu byście na nią nie spojrzeli. Ja zaryzykowałam w nadziei, ze na pewno coś się wymyśli. Efekt jak na zdjęciu romantyczna bombka w rozmiarze 36/38 podszyta tiulem.
I na koniec sweterek z angorki w stylu baby doll z pięknymi rozkloszowanymi rękawami na chłodniejsze wieczory - 10 PLN

No i to chyba tyle. Jak się Wam podobają zakupy? 
Czy wy też jesteście zwolenniczkami sh? 
Ja uważam, że jest to świetne miejsce dla ludzi którzy lubią modę, którzy lubią tworzyć, poszukują pewnej indywidualności, nie znajdziemy tam ciuchów w które ubrane jest "całe miasto", a masę unikatów . Jest to pewnego rodzaju "ekologia sprzedaży" no i oszczędność portfela. Poza tym "szperanie" sprawia niezła frajdę, zwłaszcza wtedy gdy znajdujemy prawdziwe perełki których nie będzie miała raczej w szafie koleżanka z pracy. 
Lubię dawać drugie życie rzeczom. 

Pozdrawiam 
Adźiks



niedziela, 20 maja 2012

Kobaltowe platformy

Witam Was kochane dziewczyny!

Dziś szybki post ze strojem dnia. Właśnie wybieram się na poszukiwanie szamponu do włosów w którego składzie nie znajdę SLS (Sodium Lauryl Sulfate). Mimo, że w swojej kolekcji włosowej mam ich klika, niestety każdy ma w w sobie to świństwo. Po długich obserwacjach stanu skóry głowy, czytaniu setek stron wizażowego forum oraz innych stron poświęconych tej kontrowersyjnej substancji doszłam do wniosku, że to właśnie ona odpowiedzialna jest za pojawienie się na mojej głowie czegoś na kształt łupieżu połączonego z czerwonymi plamkami i okropnym swędzeniem, jednym słowem alergii na detergenty. Mam nadzieję, że uda mi się wyszperać coś sensownego w rozsądnej cenie. Trzymajcie kciuki.

Siedząc samotnie w domu musiałam wyręczyć się lustrem dzięki czemu kolekcja moich zdjęć powiększyła się o utrzymujący się od kilku sezonów "must have" czyt. zdjęcie w lustrze
Outfit bardzo prosty, postawiłam na wygodę. Główną rolę grają buty, w przypadku których może się wydawać, ze niewiele wspólnego mają z wygodą i tu Was zaskoczę. Już same w sobie były bardzo wygodne, ale że ja lubię mieć więcej to włożyłam do nich skórkowane wkładki  z CCC (10PLN) i teraz mogę w nich przejść cała Polskę.

New Look online http://www.newlook.com/ - z przesyłką, po przeliczeniu z funtów na złotówki zapłaciłam za nie jedynie 71 PLN!!!!


A Wy co sądzicie o kosmetykach zawierających SLS? Składnik jest Wam obojętny, czy podobnie jak w moim przypadku wywołuje nieprzyjemne rewolucje?  Mam nadzieję, że macie więcej szczęścia ode mnie i nie borykacie się z podobnym problemem :). Jednak jeżelibyście nie zauważyły niepokojących objawów i tak warto zapoznać się z działaniem i właściwościami tego składnika. Najgorsze jest to, że w większości kosmetyków do włosów dodawany jest ten wariat, ze względu na jego właściwości pianotwórcze i myjące. 
No nic uciekam na poszukiwania.

Pozdrawiam 
Adżikss
:)




sobota, 19 maja 2012

Sobotnie łowy

Hej kochane dziewczyny!

Niebezpieczne są te dni kiedy mam pieniądze w portfelu i trochę więcej czasu na szperanie w drogeriach, w których zawsze uda się wypatrzyć jakąś promocje, a wszystko jest przecież bardzo potrzebne i na pewno mi tego brakuje. I tak oto w związku z powyższym owocami sobotniego przedpołudnia są:

Moja pierwsza ofiara. Długo poszukiwana, ze względu na to, że zawsze gdy chciałam go kupić moja ulubiona drogeria miała dość ubogą kolorówkę. A ja bladolica niecierpliwiłam się, aż do dziś.

Eveline Celebrities Beauty. Matująco-wygładzający puder mineralny cena 19PLN

Obecnie jestem na etapie poszukiwania pudru idealnego, oczywiście na studencką kieszeń. Czy tym wymarzonym będzie właśnie on. Przekonamy się niebawem.

Następnym punktem do którego zaniosły mnie moje dość niewygodne buty był Rossman. Tu od razu pędziłam w stronę dobrze mi znanej pułki zaopatrzonej w kosmetyki AA. Tu moim absolutnym hitem, numerem 1, biblią pielęgnacji mojej twarzy jest krem-żel do mycia twarzy help cera atopowa. Działa na mnie spektakularnie, mimo, że zawiera potencjalne "zapychacze". Zdaję sobie sprawę, że skład nie jest rewelacyjny zawiera m.in paraffinium liquidum, czyli substancje komedogenną, czy jak kto woli sprzyjającą powstawaniu zaskórników i nie wiem jak to jest możliwe, czy zależy to od sposobu destylacji, a raczej warunków destylacji ropy naftowej, ale w żadnym wypadku nie zauważyłam pogorszenia stanu skóry!! Pędziłam po niego tak szybko, gdyż mój krótkotrwały romans z żelem nawilżającym do mycia twarzy z wyciągiem z lipy i gliceryną Lirene  zakończył się absolutną porażką i wysypem krostek. Widać tylko jeden jest mi przeznaczony. Mój ulubieniec w drogerii Rossman kosztuje 13.49 PLN. W Rossmanie też skusiłam się na drugi produkt firmy Oceanic tym razem seria ultra odżywianie-płyn micelarny do demakijażu za około 12 PLN.

Jedyną rzeczą jaka mnie nie pokoi w moim mam nadzieję nowym przyjacielu, to, jest taka, że chyba ma zbyt duży otwór aplikujący przez co będę sporo marnotrawić, a tego nie znoszę. Cóż pożyjemy zobaczymy.
Po drodze do kasy napatoczyły mi się na oko nawilżane chusteczki Alterra (2.49PLN, kiedy obok zobaczyłam ten sam produkt od Nivea za 12PLN, wzięłam kompletnie odruchowo) bo lubię je mieć w torebce.
 No i na koniec. Zapachy które podbiły moje serce. Od jabłka antonówki po gruszkę, pomarańczę, poziomkę, a teraz jagodę, porzeczkę. Zamknięte są w 500ml butlach i w Auchanie kosztują 4.29PLN . Ach!! Czymże byłby prysznic bez Ziaji. Mój hicior jeżeli chodzi o mydła/żele pod prysznic. Świetnie się pieni, zapach rewelacyjny długo utrzymujący się na ciele. Kupuje go nałogowo, nawet gdy mam świadomość, że w łazience stoją dwie butle. No za niecałe 5 zł to kompletna abstrakcja. Kocham i pozostanę zawsze wierna.

No i to tyle w kwestii soboty w Białymstoku. Jak Wam mija dzień? Napiszcie czy używałyście jakiegoś produktu z wyżej wymienionych i jeśli tak to dajcie znać czy były to pozytywne odczucia, czy raczej rozczarowanie. Chodzi mi dokładniej o puder i płyn micelarny.

Pozdrawiam
Adżiks 

piątek, 18 maja 2012

Popołudnie bezkarnie sałatkowe

Witam Was kochane dziewczyny!

Nareszcie moje centrum dowodzenia wróciło do mnie. Ach jaka była moja radość kiedy kurier zadzwonił do drzwi! Zniecierpliwiona uruchomiłam komputer i co?! Skandal! Wymieniony dysk, utrata danych, wszystkie zdjęcia, muzyka, notatki, pomysły blogowe odeszły w krainę zapomnienia. Smutno mi nieco z tego powodu chciałam tyloma rzeczami się z Wami moje drogie podzielić,tyle pokazać, a tu masz babo placek taka niespodzianka :/ Jednak  w tym nieszczęściu jest to szczęście, że komputer dał się naprawić i dzięki panom z serwisu mogę dziś pokazać Wam mój pomysł na szybki obiad. 
 A więc moje drogie, jeśli nadal głowicie się co tu by dziś przy piątku upichcić polecam Wam udać się do sklepu i zaopatrzyć się w:
  • 300 -400g piersi z indyka ( może być też pierś z kurczaka, ja jednak obstaje przy indyku)
  • 2 pomidorki
  • 200g ogórków konserwowych może być tez ogóras gruntowy
  • 2 czerwone cebulki
  • główkę sałaty lodowej, czy jak kto woli kapustę pekińską 
  • kukurydzę
  • 200g sera żółtego



A więc zaczynamy kuchenne wojaże



1. Pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić jest dokładne umycie mięsa. Mięso myjemy w całym kawałku jaki zamierzamy poświęcić do naszej sałatki. Następnie osuszamy (ja zrobiłam to ręcznikiem papierowym) i kroimy w nieduże kawałki (około 3cm). Tak spreparowane mięso obsypujemy przyprawą. Jako, że miałam dziś ochotę na taki pseudo kebab użyłam przyprawy "Gyros". Świetnie też sprawdzi się zwyczajna przyprawa do kurczaka bądź jakaś Wasza własna kompozycja. Polecam też rozpuszczenie kostki rosołowej w oliwie i następnie natarcie nią mięska. Pierś pozostawiamy na około 10-15 minut aby przyprawa "przegryzła się", pozwoli nam to otrzymać bardziej wyrazisty smak. 

2. Kiedy pierś przegryzała się z przyprawą pokroiłam ogórka w trójkąciki, pomidora w szesnastki. Sałatę i cebulkę w paski. Stąd też nieznacznie wydłużył się czas oczekiwania piersi na jej wygrzewanie w gorącym tłuszczu.
Ach! Pamiętajcie kobitki, że sałatę/kapustę pekińską wrzucamy do michy na koniec, gdyż wrzucona wcześniej i wymieszana z pomidorem, ogórkiem innymi "mokrymi" warzywami straci swoja kruchość i kolor. 


3. Mięcho smażymy na rozgrzanej patelni wyposażonej w niewielką ilość oleju/oliwy. Czas smażenia zależy od Waszej woli. Ja smażę do momentu odparowania wody lecz przed wyłączeniem   zawsze muszę spróbować czy to już jest ten moment. 
Pierś pozostawiamy do wystygnięcia. 




Kiedy mięsko sobie spokojnie stygnie. My możemy zająć się sosem. Potrzebne nam do niego będą
  • 3 łyżki majonezu
  • 4łyżki keczupu
  • 1-2 ząbki czosnku, bazylia, oregano, sól i pieprz
 Majo i ketchup mieszamy w dowolnym naczyniu. Następnie dodajemy wg. smaku bazylię, oregano, sól i pieprz. Ja wszystkiego dałam po przysłowiowej szczypcie. Drobno pokrojony czosnek zostawiamy na koniec. Odstawiamy na 3-5 minut najlepiej do lodówki.

Do naszej misy myślę, że możemy dodać już pierś z kurczaka/indyka, kukurydzę no i sałatę/kapustę, pokrojony w kosteczkę ser.  Nie zapominając o sosie. 

                                                                 
Tadaaaaaaaan!!!!!!
Jak widzicie sałatka-błyskawica. Z resztą jak większość tego typu. Mi przygotowanie jej zajęło niecałe 30 minut. Dlatego też jest doskonałym pomysłem dla osób które niezbyt dobrze czują się w kuchni.
Sałatka świetnie nadaje się do podania z pieczywem chrupkim. Chociaż ostatnio mój miły wypróbował inny sposób podania. Mianowicie podgrzał na patelni placek do tortilli uzupełniając go właśnie owym przysmakiem i przyznam, że smakowało przyzwoicie. Chociaż ja obstaję przy pieczywie chrupkim. Sałatkę można dowolnie modyfikować. Możecie dodać nieco szczypiorku nada on sałatce nieco bardziej wyrazisty smak :)

Dajcie znać co myślicie o sałatce. Macie może pomysł jak ją urozmaicić albo zmodyfikować ? A może macie inny pomysł na sos ?  Podzielcie się też tym co wy pichcicie w piątkowe popołudnie :)


P.S Czy nie myślicie, że moje posty są stanowczo za długie?? Mam wrażenie, ze są niezwykle rozwlekłe a ja nie mam pomysł jak to zmienić. 

Pozdrawiam i całuje 
Adżiks 



czwartek, 17 maja 2012

Problemy techniczne

Witam Was kochane dziewczyny!

Jak widzicie na blogu cisza. Nie jest to spowodowane moim słomianym zapałem, a tym, że mój laptop chyba nie wytrzymał tego blogowego szału i setek tysięcy zdjęć które na niego konwertowałam w związku z czym odmówił mi posłuszeństwa. 
Już nie mogę się doczekać kiedy do mnie wróci i będę mogła uzupełnić blogowe zaległości które związane będą głównie z moim ulubionym miejscem w domu-kuchnią.

Pogoda iście październikowa. Ja i Meggie już nie możemy się doczekać chwili gdy znów pojawi się słońce i spokojnie będzie można przemierzać Białystok wzdłuż i w szerz. 

Pozdrawiam i ściskam w te deszczowe przedpołudnie
Adżiks

czwartek, 10 maja 2012

Gorące lato w mieście

Witam Was kochane dziewczyny!

 Jako, że nadeszły te piękne, ciepłe, letnie dni. Postanowiłam uzupełnić swoją szafę o kilka ciekawych gadżetów. Z resztą same oceńcie
Buty Cento 69.99 PLN (miłość od pierwszego założenia)
Sowa Mądra Głowa Allegro 3.95 PLN
Pasek Chińskie Centrum Handlowe 13 PLN

Bluzka Bokserka Chińskie Centrum Handlowe 19PLN
Szorty w kolorze baby blue Reserved Outlet 34.99 PLN

Dajcie znać jak się podobają Wam moje letnie zdobycze. Nie zapomnijcie też podzielić się tym co już upolowałyście. Napiszcie też co wg Was jest w tym sezonie absolutnym "must have" . Ja osobiście uważam, że asymetryczne mgiełkowe spódnice, które odpowiednio dobrane będą się prezentowały świetnie na każdej sylwetce. Uzupełnione odpowiednimi dodatkami mogą świetnie wyglądać zarówno na wyjściu jak i na plaży. 


W następnym poście pokaże Wam jakie perełki udało mi się ostatnio upolować za grosze, czyli Polka w  ciucholandzie.

Pozdrawiam XXX
Adżiks :)

poniedziałek, 7 maja 2012

Sekret piękna włosów

Witam Was kochane dziewczyny!

Dziś porywam Was drogie dziewczyny w świat włosów. Chcę Wam opowiedzieć o kosmetykach, które na mojej głowie zdziałały wiele dobrego i których według mnie warto spróbować.
A więc.
Zacznę od tego, ze moje są/były? dalekie od ideału. Cienkie, ciężko układające się, rozdwojone, przesuszone, zmęczone zabiegami chemicznymi; Postanowiłam to zmienić. Jako, że jestem miłośniczką okazji i nałogową odwiedzam strony poświęcone grupowym zakupom (zachęcam, z resztą chyba nie muszę) wygrzebałam ofertę zawierającą strzyżenie wraz z maską regenerującą. Pomijając fakt jakości usługi, jestem zadowolona z tego, że ścięłam te moje okropne kudły, które z marnym skutkiem hoduję całe życie. 
Wraz ze ścięciem przyszedł czas na zmiany w sposobie pielęgnacji. Czas mijał, a ja odstawiałam z rozczarowaniem kolejną butelkę szamponu, Wreszcie postanowiłam rozeznać się trochę w polskim przemyśle  kosmetycznym. Poszukałam, poszperałam, los chciał, że zupełnie spontanicznie postawiłam na szampon Joanna Professional. Kuracja z proteinami mlecznymi "kokos". Od razu w mojej przeglądarce wyświetliła się strona mojej świątyni (czyt.allegro) która zaoferowała mi ten szampon w wersji 1000ml i uwaga 5000ml -karnister szamponu!!!. Ja postawiłam na tą mniejszą "buteleczkę" i zapłaciłam około 11 zł. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie sprawdziła pozostałych aukcji sprzedawcy i rzecz jasna na szamponie się nie skończyło, doszła jeszcze maseczka z tej samej serii (500ml cena ok. 16.50zl) i zamknięta w białym 1000ml słoju maska Kallos Argan (cena 11zł). Po dwóch dniach przesyłka wpadła w moje łapska. Zachwycona zapewnieniami producenta przystąpiłam natychmiast do testowania!
I po otwarciu, co?! Szampon ma piękny kokosowy zapach, który jest dość intensywny, niektórych może drażnić, można zarzucać, że jest zbyt chemiczny. Konsystencja jest świetna, szampon niezwykle wydajny, chociaż przy takiej butli i cenie to chyba nie ma wielkiego znaczenia. Aczkolwiek ja zaznaczam to na plus. Dodatkowo fajnie się pieni i dobrze spłukuje (polecam robić to chłodniejszą wodą). Dla równowagi teraz wada. Przez tę wieeeelką butelkę szampon jest straszliwie nieporęczny, ale można sobie poradzić przelewając go do mniejszej buteleczki albo po prostu przyzwyczaić się do tego w czym podaję nam go producent. Niewątpliwie jednym z kolejnych plusów jest to, że szampon świetnie oczyszcza włosy. Chociaż muszę przyznać, że mogę poskarżyć się na lekkie splątanie włosów i raczej wskazane jest zastosowanie jakiejś odżywki. Szampon nie obciążył mi włosów, nawilżył je. Sprawił, ze po wysuszeniu są lśniące, sypkie i zdrowo wyglądają. Jednak mimo tak dobrego wstępu nasza historia nie skończyła się dobrze. Długo dawałam mu szanse wyeliminowałam wszystkie kosmetyki do włosów no i wyszło szydło z worka. Mianowicie po kilku miesiącach używania strasznie zaczęła swędzieć mnie głowa i to  do tego stopnia, że nie mogłam opanować drapania się, potem pojawił się jeszcze łupież.Koszmar.  Czy któraś z Was stosowała ten szampon i miała podobny efekt uboczny ? 
Teraz stosuje szampon Pharmaceris do włosów osłabionych i zniszczonych, ale jeszcze za wcześnie by o nim pisać. A może któraś z Was ma jakieś doświadczenia z nim i chce się podzielić? 

Kurde, ale mi się język rozwiązał. Mam nadzieje, że dobrnięcie do końca. Już bliżej niż dalej. Pozostając przy Joannie, temat maseczki. Zacznę od tego, ze jestem z niej zadowolona między innymi z  powodu ceny -16.50 za 500ml no chyba nie do przebicia! Już po pierwszym myciu można zauważyć spory efekt, włosy stają się bardziej nawilżone, lepiej się układają, nie puszą się, są po prostu ujarzmione. Jak wspomniałam wyżej mój włos był bardzo przesuszony i zniszczony, więc postanowiłam stosować te maskę jako tzw kompres. Wygląda to tak, że nakładam dość sporą ilość kosmetyku na włosy, nakładam foliowy czepek i opatulam ręcznikiem (ciepło wzmacnia działanie) i chadzam tak około godziny, mozecie podgrzać ją jeszcze lekko suszarką, ja na to nie mam czasu, bo tę godzinę przeznaczam sobie na gotowanie, sprzątanie, bądź czytanie Waszych blogów :). Po tym całym rytuale zmywam maskę chłodną wodą, suszę i nie mogę przestać głaskać mojej czuprynki. Po wysuszeniu mamy efekt gładkich, miękkich, nawilżonych i lśniących włosów i chyba o to nam chodziło. Producent pisząc etykietę zamknął wszystko co potrzebne do uzykania obiecywanego efektu w tym czarnym stylowym pudełeczku. Ponadto plus za świetną konsystencję, którą jest dość gęsta i nie spływa z włosów. Nie mogę natomiast zgodzić się ze sposobem aplikacji rekomendowanym na opakowaniu. Próbowałam krótkotrwałej aplikacji - u mnie się nie sprawdziła. Może u Was było inaczej? Aha, maski używam 2-3 razy w tygodniu. Nigdy nie obciążyła.  Na zdjęciu możecie zobaczyć jak wygląda konsystencja.

Na koniec napomknę o kolejnym moim przyjacielu, ostatniej już masce Kallos Argan. Ja używam jej niemalże przy każdym myciu.Dlaczego? Dlatego, że od dłuższego czasu nie mogę spotkać tej jedynej odżywki, z którą bym była na dobre i na złe, mam jakieś tam przygodne romanse, ale ... .  Póki co maska bardzo dobrze sobie radzi w roli odżywki. Pozostawiam na 5 minut. Zmywam i co mam w zamian? Włosy są śliskie, miękkie, wygładzone. nabłyszczone, nawet chyba mam wrażenie, że odżywka ma jakieś właściwości prostujące. Polecam do włosów bardzo zniszczonych, osłabionych o połamanych końcach!! Kupując 1000ml opakowanie od razu możecie obdarować mamę, ciocię, babcię, siostrę, przyjaciółkę, bo produkt jest bardzo wydajny i po co miałby się marnować :). Poniżej konsystencja

Na pierwszym zdjęciu możecie zobaczyć jeszcze spray którego używam jako ochronę termalną, polecony przez panią w salonie fryzjerskim jako zamiennik takiego kosmetyku z Matrixa. Ten mój kosztuje 14.70zl, ten drugi zas 36zł. O nim oraz o nafcie kosmetycznej Anna będę pisała w innym poście, gdzieś, kiedyś :) 

Majówkę spędziłam w domu rodzinnym i a jak ze, no musiałam po prostu ukraść mamie maskę ze jedwabiem z serii Sleek Line Repair and Shine. Zdobyła moje serce tym, ze już w trakcie spłukiwania czułam, że włosy są miękkie. Jednak to za wcześnie by mówić o jakiejś przyjaźni między nami. 
Na koniec podsumowanie
Mam nadzieję, że byłyście dzielne i wytrwałyście do końca no i przede wszystkim, że nie żałujecie czasu poświęconego na czytanie tego co wam przygotowałam.
Dajcie znać co myślicie tez o tej masce ze Sleek Line. Ufać czy nie ufać? Macie jakieś doświadczenia? Mam nadzieje, że nie będzie jak z prezentowanym szamponem, który uwiódł mnie tylko po to żeby później wykręcić taki numer !
Pozdrawiam XXX
Adźiks

sobota, 5 maja 2012

Poszukiwana, poszukiwany :)

Hej kochane dziewczyny i chłopaki!

Dziś będzie szybki post. Otóż. Zmierzając do meritum. Mam do Was pewną propozycję. 
Szperając po wizażowym forum, które zresztą pewnie bardzo dobrze znacie, natknęłam się na wątek o hurtowni Katherine, która to oferuje sztuczną biżuterię w śmiesznie niskich cenach. 
Zapoznałam się z ich ofertą, porównałam z cenami podobnych produktów jakie oferuje serwis allegro i mówię WOOOW. 
 Niestety,  żadna z wizażanek-organizatorek w najbliższym czasie nie podejmuje się organizacji zamówienia ( minimalna wartość zamówienia 100PLN,) , a ja-sroka, strasznie cierpię z tego powodu.
 Jeśli któraś z Was  także uległa zauroczeniu tymi bibelotkami i łączy się ze mną w cierpieniu wzdychając do tych uroczych dodatków to co byście  powiedziały na zbiorowe zamówienie? 
Dajcie znać koniecznie. A ja będę molestować organizatorki. 


Zamieszczam kilka zdjęć po których sami będziecie mogli ocenić biżuterię 


Serduszko puka:
 Oczko w stylu retro:

Bransoletka animal: 
Link do hurtowni http://www.katherine.pl

P.S Jak Wam  mija weekend ? Pogoda dopisuje. Na wschodzie w dalszym ciagu wisi piękne słońce :)

Pozdrawiam
Adżiks :)

P.S 2 Już w poniedziałek pierwszy post stricte merytoryczny. A czego będzie dotyczył przekonacie się same :)


piątek, 4 maja 2012

Kolejna odsłona stylu

Witam Was kochane dziewczyny !
  
Od dawna oglądam polskie i zagraniczne szafy które to niestety stają się coraz bardziej skomercjalizowane. Nie uniżając oczywiście nikomu. Każda z nas jest inna, każda szuka innych rozwiązań, każda inspiruje się zupełnie czymś innym. 
Zrozumiałe !
Jednak nie każda z nas może pozwolić sobie na bibelotki jakie prezentują współczesne czasopisma, telewizja, czy własnie blogi z serii fashionable. Osobiście w niektórych przypadkach zastanawiam się czy oglądam przed sobą manekina z witryny sklepowej.
 A przecież moda to coś więcej niż przekalkowanie stroju z wystawy sklepu.
 Moda to zabawa, to twój pomysł na życie, możliwość wyrażenia siebie.
Na moim blogu postaram się pokazać jak nie nadwyrężając naszego portfela i nie martwiąc się o stan karty kredytowej możemy być modne i czuć się dobrze we własnej skórze. 
Będzie można znaleźć tu myślę, że ciekawe stylizacje ( same ocenicie), nowinki i recenzje kosmetyczne, info o promocjach, a także to co tygryski lubią najbardziej, czyli projekty D.I.Y. Będziecie mogły śledzić moje poczynania w kuchni -gary to moja kolejna wielka miłość!
 Aha zapomniałam dodać: jako, że moją pasją jest pasja tworzenia począwszy od ubioru do kuchni zahaczając o fotografię (zapalona canonierka) możecie się tez przygotować, że raz na jakiś czas (albo i częściej) będę tu prezentować efekty moich poczynań w tej dziedzinie.

Dajcie znać koniecznie w komentarzach co myślicie o idei tego bloga. 
 XXX
Adżiks 



p.s następny post będzie już tematyczny i pojawi się w poniedziałek gdy wrócę z moich majowych wakacji.

A Wam jak minęła majówka? 
Copyright © 2014 Polka w kryzysie

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi